Ostatnie dwa dni spedzilam przed ekranem komputera. Czyzby zmeczenie wakacjami i czas wolny od wakacji? Dwa fakty, ktore sie do tego przyczynily to kupno laptopa, bez ktorego jak sie okazalo nie moglismy sie obyc i pokoj z bezprzewodowym internetem. A do przygotowania czeka tyle zdjec….
Kilka kolajnych zdjec z Kambodzy – Angkor Wat. Miejsce jak najbardziej zaslugujace na uwage, bo jednomyslnie z Krzysiem stwierdzilsmy ze czegos takiego jeszcze nie widzielismy. Chyle czola przed potega krolestwa kmerow i talentu ich rzemieslinikow.
Angkor Wat i zmagania z technologia
June 7th, 2010Angkor
June 2nd, 2010Kambodza-Phnom Pehn
June 2nd, 2010Granica Laosu I Kambodzy. Pierwszy raz podczas przekraczania granicy musielismy zaplacic za pieczatke. Urzadnik wrzucil dolara do swojej wielkiej walizki pelnej pieniedzy. Popatrzyl z krzywym usmiechem gdy Krzys poprosil o wypisanie kwitka. W tym kraju prawo jest niepisane.
Wiecej Laosu na zyczenie.
June 2nd, 2010Lepiej byc nie moze.
May 28th, 2010Cudownie byloby tak powiedziec o Phuket,ale nie powiemy. Przewodnik Lonely Planet juz dawno przestalismy uwazac za wiarygodne zrodlo informacji, a opinie spotkanych w podrozy ludzi bywaja mylace. I tak sie stalo w tym przypadku, bo po wyspie oczekiwalam czegos wiecej niz drogich hoteli i neonow. Mielismy nadzieje, ze chocby w niewielkim stopniu zastaniemy tu klimat z Laosu. Tesknimy za miejscem, gdzie jesli chcesz zamowic w knajpie kawe, to najpierw musisz obudzic kelnera.
Kolejne miejsce to Ko Phi Phi. Krajobrazowo wyspa cudowna, ale mecza ilosc ludzi (pomyslec ze jest poza sezonem!) i halas zycia nocnego. Wyspa wciaz wydaje sie przyciagac tlumy pragnace choc na chwile zatrzymac sie w raju z filmu “The beach”, a gdzieniegdzie z plakatow spoglada na nas Leonardo di Caprio. Hedonizm na dobre rozpanoszyl sie na wyspie, na ktorej, zeby bardziej skomplikowac sytuacje, mieszka wielu muzulmanow. Az strach pomyslec co oni o tym mysla!
Na Ko Phi Phi zadoscuczynilismy przyslowiu “Kiedy wpadniesz miedzy wrony to kracz jak one” i zaopatrzylismy sie w miejscowa specjalnosc – alkoholowy koktajl w wiaderku. Zdradzieckie nasienie! Ale tance byly przednie. I to na ringu bokserskim! A dokladniej na jego krawedziach z ktorego sedzia probowal nas sciagnac przez pierwsze pol godziny. A potem sie poddal. Ha!