W Indonezji interesy zalatwia sie po jak sie mozna domyslic po Indonezyjsku, czyli nielegalnie. Nic, ani nikt nie stoi na strazy prawa, a policja jest synonimem korupcji. Na Bali postanowilismy wynajac samochod. I zeby bylo zabawniej chcielismy to zrobic legalnie. Glowne utrudnie to wymagane ‘Balijskie’ prawo jazdy, ktore mozna wyrobic tylko na tej wyspie za jedyne 20 USD. A przynajmniej tak sugeruje biblia podroznika – przeklete i blogoslawione Lonely Planet. A w rzeczywistosci…
Wybralismy sie na komende policji w Kucie, gdzie uzyskalismy krotka informacje od jednego z policjantow, ze takie prawo jazdy mozna uzyskac jedynie w Denpasar. Kiedy juz wlasnie mielismy wychodzic z budynku podszedl do nas inny policjant, ktory w przyplywie przyjacielskich uczuc zaproponowal nam pewien uklad. Po co mamy tracic czas i jechac do Denpasar skoro on moze nam pomoc I wystawic pismo, ze takowe prawo jazdy mielismy, ale zgubilismy I kiedy nas zatrzyma patrol drogowa po prostu udamy sie do Denpasar wyrobic ‘zgubione’ prawo jazdy. Koszt takiego pisma to 150 000 INR, czyli okolo 12 euro. Nie tak malo w kraju gdzie ponad polowa spoleczenstwa zyje za mniej niz dwa euro dziennie. Postac policjanta, instytucja, propozycja czyniona tak bardzo jawnie wzbudzila zlosc. Czy to dzieje sie naprawde?
Wyszlismy z mysla, ze mimo wszystko sprobujemy to zalatwic w Denpasar. Pomimo protestow naszego zaprzyjaznionego policjanta, ze to bez sensu, ze bedzie nas kosztowalo dwa razy tyle, ze przeciez on tak bardzo dba o nasze dobro proponujac nam latwiejsze rozwiazanie.
W Denpasar okazuje sie, ze owszem mozna wyrobic sobie prawo jazdy, ale najpierw trzeba mniec meldunek w Bali, czyli do bani, nie da sie. A wpomniane pismo za 150 000 moglibysmy sobie jedynie wstawic w ramki I powiesic na scianie z podpisem ‘ Na Bali bylem I lapowke zaplacilem’.
A tak naprawde to da sie wszystko, jesli nie powie sie nie lapowkarstwu. Ale jak przeciwstawiac sie czemus co jest jest narodowym standartem. Placi sie za wszystko, poczynajac od lapowek dla drogowki, a konczac na stawowiskach. Np zeby zostac policjantem trzeba zebrac na poczatek okragla sumke 800 euro. Obila mi sie tez o uszy kwota za stanoisko w jednej z miedzynarodowych organizacji humanitarnych. Nawet tutaj dotarly wszedobylskie macki korupcji. Do tego wszystkiego dochodzi spoleczne przyzwolenie na istniejaca sytuacje. Nikt sie specjalnie nie buntuje, bo wiekszosc spoleczenstwa nie wyobraza sobie, ze mogloby by byc inaczej.
Poddajemy sie I postanawiamy wyporzyczyc auto bez prawa jazdy. Wayan od ktorego je pozyczamy zapewnia , ze zadnego problem nie bedzie o ile zamiast brakujacego miedzynarodowego prawa jazdy podamy policji banknot 20 -50 tys. Wyglada na to, ze nie mamy wyboru.
Nasz pieciodniowy objazd po wyspie przebiega dosyc gladko. Konfrontacja z policja tylko jedna. A bylo to tak. Machaja nam, a my grzecznie zjezdzamy na bok. Pytanie o prawo jazdy. Tak, oczywiscie ze mamy. Momencik. Powolne szukanie po torbach. Podajemy polijantwi ‘niewazne’ europejskie prawo jazdy, na co on, ze to jest nie wazne, ze dla naszego bezpieczenstwa (!) na drodze powinnismy miec tutejsze prawo jazdy. Udajemy zdziwionych, ze jakie?, co? Nie bardzo rozumiemy. Wiec co teraz mamy zrobic? POlicjant na to, ze moze nam dac kwitek do zaplaty w Denpasar w urzedzie, ale to bedzie drogie, I zajmie nam duzo czasu. My na to, ze w porzadku niech nam da kiwtek do zaplaty. Na co on znowu, ze to drogie I czy mamy duzo czasu, zeby jechac do Denpasar. My ma to, ze skoro taka jest procedura to pojedziemy zaplacic do Denpasar. Policjant robi sie nico blady, ze my tacy malo bystrzy I decyduje sie na mala sugestie. Tym razem on nam da tylko upomnienie, a my cos damy komendantowi. Ale co pyta go Krzys, a ja na koncu jezyka mam pytanie ‘Would you like a banana?’. Powstrzymuje sie jednak, a policjant wyglada na coraz bardziej zniecierpliwionego. Mowi, ze musimy rozwiazac ten problem, bo on musi zatrzymywac nastepne samochody. My na to, ze w porzadku, ze pojedziemy do Denpasar zaplacic. On na to, ze tym razem da nam tylko upomnienie. My na to, ze OK. Wciaz nie jestesmy pewni czy to znaczy, ze oczekuje lapowki, czy naprawde daje nam tylko upomnienie. Krzys rusza samochodem i powoli odjezdzamy. Nikt za nami nie jedzie. Wyglada na to, ze jest po wszystkim. Policjant poddal sie pewnie przeklinajac w duchu, ze tacy malo bystrzy ci turysci. Ale dlaczego nie cisnal zebysmy jednak zaplacili w Denpasar? Pewnie dlatego, ze jak sie okazuje wiekszosc z tych ulicznych kontrolerow nie ma oficjalnych uprawnien by to zatrzymywac samochody. Stanowisko policjanta w drogowce jest podejrzewam drozsze niz w innych wydzialach i prawdopodobnie ci ktorych na takowe stac nie bylo szukaja szczescia ‘nieoficjalnie’ kontrolujac ruch. Wystarczy ze maja jakikolwiek mundur. To tyle z malego wprowadzenia w system Indonezyjskiego prawa.