Pierwszy raz zauwazylismy to w Luang Probang – koty bez ogonow! Wiekszosc z nich miala cos, co bylo moze dziesiecioma procentami tego co uwazamy za standartowa dlugosc ogona. Zdegustowani uznalismy to za dowod znecania sie nad zwierzetami, ewentualnie za nieznane nam dzialania rytualne. Krzys zebral sie na odwage I zapytal w recepcji naszego hoteliku
- Why do you cut cats tails off?
- No we don’t! – brzmiala odpowiedz, a Krzys obrzucony zostal podejrzliwym spojrzeniem.
- I have seen it on the street, many of them! Cats without tails.
Cisza. Brak odpowiedzi i niezrozumienie w oczach rozmowcy.
Koty z obcietymi ogonami widywalismy jeszcze przez jakis czas, az przeistoczyly sie w koty z innym genotypem. Tak przynajmniej wyjasniono nam tajemnice ‘obcietych ogonow’.
Oprocz wspomnianych kotow bez ogonow widzielismy jeszcze sumy na sznurku, zaby z polamanymi nogami, zaby ktorym lamie sie nogi by nie uciekaly zza lady w miejscowych sklepikach i pieski trzymane nie tylko jako towarzystwo.
Podobno w Laosie w nietypowym miese mieszkancy rozsmakowali sie podczas wojny miedzy Wietnamem a USA, kiedy amerykanie przeprowadzali nielegalne zrzuty bomb na Laos. Mieszkancy przez 6 lat szukali schronienia w okolicznych jaskiniach, a nietoperze, weze i inne stwory weszly na stale do miejscowego menu.